fbpx
porady zdrowa kuchnia

Kształt jedzenia a jego właściwości cz. 2

Natura obdarzyła nas naprawdę całą gamą odpowiedzi na bolączki naszego organizmu. Nie trzeba specjalnie daleko szukać, bo w produktach regionalnych znajdziemy wszystko, czego potrzeba.

Z ciekawości warto także zajrzeć poza własne i znane owoce i warzywa. W drugiej części poznamy, co natura przyszykowała nam dla problemów z sercem, krwią, układem kostnym i płodnością.

Pomidor – nie ma na świecie drugiego tak popularnego warzywa o tak bogatej zawartości likopenu. Znów, podobnie jak w marchewce, o której pisaliśmy w części pierwszej, chodzi o grupę karotenoidów. Badania dowodzą, że regularne spożywanie likopenu nawet o połowę zmniejsza ryzyko zawału i choroby wieńcowej. Dzięki niemu nie tworzą się skrzepy, jest silnym przeciwutleniaczem, zmniejsza ryzyko choroby nowotworowej o 50%. Spożywany regularnie pomoże w walce z miażdżycą. W dodatku zawiera potas, który reguluje ciśnienie krwi, wspomaga pracę serca, likwiduje nadmiar soli.

Na rynku jest wiele odmian pomidorów. Różnią się one kształtem i kolorem, ale zawsze przypominają jeden narząd: serce. Istnieje nawet odmiana pomidora nazwana bawolim sercem. Zazwyczaj pomidor również zawiera cztery komory i jest czerwony. Czy może być prościej? W kwestii chorób serca i krwi pomidor jest jednym z naszych największych naturalnych sprzymierzeńców. Warto spożywać go tuż po przygotowaniu, ale także w formie koncentratów i soków (najlepiej domowych). Sok pomidorowy spowoduje, że poczujemy się najedzeni, więc polecany jest osobom na diecie. Wieczorem lepsza Krwawa Mary, do której schrupiemy seler naciowy od coli z wódką.

 

Seler naciowy – długie, zielone, pięknie pachnące łodygi bogate w 86 cennych składników. Obecnie jest na pierwszym miejscu najmniej kalorycznych warzyw: 100 g naci to całe 5 kalorii. Uwielbiany jest przez osoby odchudzające się i przeprowadzające diety oczyszczające. Mnóstwo witaminy C, kompleks witamin z grupy B, kwas foliowy, PP, witamina młodości, fosfor, potas, magnez, cynk, żelazo, a nawet beta-karoten – trudno się dziwić, czemu zawdzięcza swą sławę. Wśród warzyw korzeniowych słynie z zawartości fosforu i wapnia.

Nic więc dziwnego, że jego kształt kojarzony jest z kośćmi. Zawiera także witaminę K2 (wspomaga pracę osteoblastów, w efekcie buduje kość) i mangan (ważny w procesie mineralizacji kości). Seler naciowy ma właściwości alkalizujące. Zakwaszony organizm z pierwszej kolejności będzie sam próbował doprowadzić do równowagi zasadowej, a więc pobierze potrzebne do tego składniki z pierwszego, lepszego miejsca. W tym przypadku narażone na niedobory są właśnie nasze kości. Seler powinny spożywać nie tylko osoby borykające się z problemami z układem ruchu, ale również te żyjące w stresie, o niewłaściwej, kwasotwórczej diecie.

 

Figi – te małe niepozorne owoce wydawać się mogą nieco egzotyczne. W Polsce dobrze znane są w postaci suszonej, przez co uznawane są za dość nieapetyczne, lecz coraz częściej możemy kupić je świeże, gdy tylko jest sezon. Bogate w magnez, potas i wapń oraz błonnik, a więc dobre na kości, zęby, układ pokarmowy, a także w momencie, gdy naszemu życiu towarzyszy stres. Mnóstwo w nich polifenoli, pomagają także w zachowaniu równowagi kwasowo-zasadowej.

Ich kształt, szczególnie gdy rosną na drzewie, a rosną parami, przypomina jądra. Nie bez powodu. W fidze znajdziemy mnóstwo maleńkich pestek. Już w starożytnym Rzymie traktowane były jako owoce na potencję. Są symbolem płodności. Już wtedy przypisywano im magiczną moc. Dziś w dalszym ciągu w kuchni służą nam jako afrodyzjak. Z kolei przekrojona na pół figa przypominać ma żeńskie narządy płciowe. Co jak co, ale figi to z pewnością owoce miłości.

Natura obdarzyła nas naprawdę całą gamą odpowiedzi na bolączki naszego organizmu. Nie trzeba specjalnie daleko szukać, bo w produktach regionalnych znajdziemy wszystko, czego potrzeba. Z ciekawości warto także zajrzeć poza własne i znane owoce i warzywa. W drugiej części poznamy, co natura przyszykowała nam dla problemów z sercem, krwią, układem kostnym i płodnością.

 

 

Victoria Kozaczkiewicz

Jestem krytykiem i dziennikarzem z wykształcenia, z zawodu redaktorem, copywriterem z zamiłowania do słów. Wolne chwile spędzam w kuchni, social mediach i... w terenie. Jeśli nie siedzę przy komputerze, a w domu nie unosi się zapach świeżej zupy i pieczonego kurczaka, z pewnością można znaleźć mnie w lesie przykrytą warstwą liści, bo pasjonuje mnie birdwatching i fotografia przyrodnicza.

Skomentuj

Zostaw komentarz