fbpx
pielęgnacja zdrowe ciało

Co to jest i jak działa SPF oraz jak dobrać odpowiedni filtr do Twojego fototypu skóry

SPF (z angielskiego sun protection factor) to wskaźnik ochrony skóry. W społeczeństwie istnieje mylna interpretacja działania ochrony przeciwsłonecznej. Wielu wydaje się, że stosując SPF 50 będzie miało zapewnioną większą i lepszą ochronę przeciw promieniowaniu niż osoba stosująca SPF20. Otóż odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Już spieszymy z wyjaśnieniami.

 

Filtr słoneczny jest jeden, filtry różnią się wysokością wskaźnika ochrony (zazwyczaj od 2 do 50, to właśnie SPF). Jego zadaniem jest ochrona naszej skóry przed promieniowaniem. Nakładając ultraochronny krem z SPF powyżej 50 nie zapewniamy sobie bezkarnego wylegiwania na słońcu bez ryzyka pojawienia się skutków ubocznych. Ważne jest, aby zrozumieć, jak dane produkty ochronne działają na skórę, wtedy będzie można dobrać je z łatwością.

Przede wszystkim musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, na jakiej ochronie skóry nam zależy. Ponieważ, jeśli obawiamy się tylko oparzenia, to jedno, ale jeśli chcemy zadbać o zdrowie skóry oraz przeciwdziałać jej przedwczesnemu starzeniu, to filtry będziemy stosować inaczej.



Drugą sprawą jest ocena fototypu naszej skóry. Do wyboru jest sześć fototypów i mają one związek z tym, jak zazwyczaj się opalamy. Zaproponował je dermatolog Thomas B. Fitzpatrick prawie pół wieku temu i wciąż są aktualne – polegają na ocenie reakcji skóry na promieniowanie ultrafioletowe:

FOTOTYP I Skóra: blada; oczy: niebieskie, piwne; włosy: blond, rude; piegi: często

Jest to typ skóry, która niemal nigdy się nie opala, a spala. Cera zazwyczaj oznaczana jest mianem „porcelanowej” lub jest piegowata i w kontakcie ze słońcem natychmiast się czerwieni. Ten fototyp wymaga SPF 50+.

FOTOTYP II Skóra: jasna; oczy: zielone, piwne; włosy: blond, rude, brązowe; piegi: często

Jest to typ skóry trudno opalającej się. Wymaga odpowiedniej pielęgnacji i wysokiej ochrony, ale dzięki temu opalenizna jest możliwa, skóra, mimo tego, że jest jasna, nie jest aż tak wrażliwa, jak w przypadku fototypu I. Ten fototyp wymaga ochrony SPF30+.

FOTOTYP III Skóra: kremowa; oczy: szare, brązowe; włosy: ciemny blond, brązowe; piegi: rzadko

Typ niebieskookich szatynek, brunetek o jasnej karnacji. Skóra różowi się lub delikatnie czerwieni, ale potem opala się na brązowo. Osoby o tym fototypie skóry powinny wybierać SPF20+.

FOTOTYP IV Skóra: jasnobrązowa, oliwkowa, śniada; oczy: brązowe lub ciemnobrązowe; włosy: ciemne; piegi: brak

Jest to typ łatwo opalający się, prawie nigdy nie występują oparzenia słoneczne. Ten fototyp wymaga ochrony SPF15+.

FOTOTYP V i VI Skóra: ciemnobrązowa, czarna; oczy: ciemnobrązowe; włosy: czarne; piegi: brak

Jest to typ, który nigdy nie ulega oparzeniom słonecznym.



Jeśli mamy problem w wybraniu pomiędzy dwoma fototypami, zawsze bezpieczniej będzie zacząć od tego, który wymaga większej ochrony, z filtra zawsze można „zejść”. Dodatkowo należy mieć na uwadze, że producenci kosmetyków będą stosowali zasadę zawyżania wskaźnika. Poszczególne kraje mają w związku z tym swoje regulacje. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych FDA wydała zalecenie, aby na kosmetykach umieszczać SPF30+ nawet, jeśli dany produkt ma ochronę wynoszącą 50, aby mieszkańcy pamiętali, że filtr jedynie zmniejsza ryzyko oparzenia słonecznego. Z kolei w Australii znajdziemy filtry o wskaźniku wynoszącym aż SPF100. W Unii Europejskiej przyjęło się, że maksymalną ochroną jest SPF50+.

O co więc chodzi z tą ochroną przeciwsłoneczną i zmniejszaniem ryzyka. Najłatwiej przedstawić to za pomocą prostego obliczenia. SPF to tak naprawdę stosunek ilości do czasu: jaka ilość promieniowania UVB i w jakim czasie spowoduje oparzenie. Krótko mówiąc, smarując się filtrem SPF20 dwudziestokrotnie opóźniamy moment wystąpienia oparzenia słonecznego i przedłużamy sobie bezpieczne opalanie o parę godzin. Dlaczego więc producenci, Komisja Europejska, dermatolodzy i makijażystki zalecają regularne nakładanie filtrów podczas opalania? Ponieważ skóra poci się, a przebywając na otwartym słońcu zazwyczaj leżymy (pocieranie ręcznikiem) lub pływamy, w związku z czym filtry, nawet wodoodporne, tracą na swojej mocy. Poza tym omawiamy tu tylko ochronę przeciwoparzeniową, czyli absolutne minimum, które możemy zapewnić swojej skórze, aby nie doszło do jej nagłego uszkodzenia. Kwestia fotostarzenia czy profilaktyki antynowotworowej to zupełnie inne sprawy.



Na samym początku wspomnieliśmy, że stosowanie różnych SPF-ów jest rozumiane jako „lepsza i gorsza ochrona przeciwsłoneczna”. Nie do końca tak jest. Żaden krem z filtrem nie chroni naszej skóry w 100 procentach. Pomiędzy różnymi SPF-ami istnieją różnice procentowe, owszem, jednak nie są one duże. To nie jest tak, że smarując się SPF20 chronimy się w 20 procentach, a SPF50 daje nam 50 procent ochrony przeciwsłonecznej. Różnica jest minimalna: na przykład: SPF15 zatrzyma 93 procent promieniowania, a SPF30 97 procent. Najważniejszy pozostaje czas ekspozycji na słońce, a samą ochronę można oceniać pod względem jakościowym. Wyróżniamy:

 

  • słabą (SPF2–6);
  • średnią (SPF8–12);
  • wysoką (SPF 5–25);
  • bardzo wysoką (SPF30–50);
  • ultrawysoką (SPF50+).

 

Pamiętajmy jednak, że promieniowanie UVB to nie tylko oparzenia słoneczne i opalenizna. To za sprawą UVB wytwarzana jest w skórze witamina D3, która reguluje gospodarkę wapniowo-fosforanową organizmu, umożliwia wchłanianie tych pierwiastków w jelitach, a także zapewnia właściwą mineralizację kości. Dopiero promieniowanie w tym zakresie w zbyt dużej dawce może powodować oparzenia, rumień skóry, objawy alergiczne, a także nowotwory. Pamiętajmy, że żaden SPF nie uchroni nas przed promieniowaniem, jeśli nie będziemy się opalać z głową. Siedzenie w domu lub biurze od jesieni do lata, a potem wyskoczenie na tygodniowy, nadmorski urlop w tropiki i wystawienie całego ciała na słońce w jego „godzinach szczytu” nie jest dobrym pomysłem. Do bezpiecznego opalania warto przygotować się wcześniej, a jak to zrobić, przeczytasz tutaj: pamiętaj, Bezpieczne opalanie = spokojne wakacje!



Victoria Kozaczkiewicz

Jestem krytykiem i dziennikarzem z wykształcenia, z zawodu redaktorem, copywriterem z zamiłowania do słów. Wolne chwile spędzam w kuchni, social mediach i... w terenie. Jeśli nie siedzę przy komputerze, a w domu nie unosi się zapach świeżej zupy i pieczonego kurczaka, z pewnością można znaleźć mnie w lesie przykrytą warstwą liści, bo pasjonuje mnie birdwatching i fotografia przyrodnicza.

Skomentuj

Zostaw komentarz