fbpx
Wiadomości

Wędrówka bohatera o tysiącu twarzach

wystawa w Kobierzynie
Bywają takie wydarzenia artystyczne, które pozostawiają w nas trwały ślad, sprawiają, że wychodzimy z nich inni, niż przyszliśmy. „Uważaj na głowę” - wystawa prezentowana w piwnicach Szpitala im. Babińskiego w Krakowie z pewnością do takich należy.

Wystawa w Kobierzynie, w Szpitalu im. dr. J. Babińskiego ma przełamać tabu milczenia o chorobach psychicznych.

Wszystko w tej wystawie, od koncepcji, przez wykonanie, tytuł, oprowadzanie – jest istną kopalnią wrażeń, skojarzeń i przeżyć, które nie pozostawiają obojętnym.

„Uważaj na głowę” – przestrzega tytuł wystawy

Uważaj!, bo możesz ją stracić, gdy w chorobie  stanie się miejscem obcym nawet samemu tobie.

Uważaj!, bo – wkraczasz na plac budowy. Tak choroba, jak i terapia jest przecież zmianą zastanego porządku, przebudową, reorganizacją znanego ładu.

Uważaj!, bo stropy wystawy są zamieszczone bardzo nisko, niczym przy wejściu do dawnych domostw – by w ten sposób wymusić schylenie głowy w geście oddania szacunku gospodarzowi. Więc i Ty uważaj na głowę i pochyl ją z szacunkiem wobec zamieszczonych tu historii i stojących za nimi (a może raczej przed nimi) osób. Bo to osoby są tu najważniejsze. To one, są gospodarzami tego miejsca.  Nie tylko je tworzą – swoimi pracami, opowieściami, doświadczeniami, ale i stają się naszymi przewodnikami.

Po wystawie oprowadzają pacjenci i pacjentki szpitala. Ich opowieści, sposób widzenia, narracja wnoszą nawet więcej niż same eksponaty. W ten sposób odnosi się wrażenie, że wystaw jest tyle ile przewodników i przewodniczek, a może i nawet tyle ile odwiedzających ją gości? Wszystko bowiem odbywa się w atmosferze dialogu, można pytać, komentować, wyrażać własne zdanie. Ta wystawa nie tylko mówi, ale przede wszystkim zachęca do rozmowy. Do wielogłosu. Polifonii ludzkich doświadczeń. Nie ma pytań tabu, nie ma zakazanych obszarów, ale jest ryzyko. Ryzyko uświadomienia sobie, że linia oddzielająca „nas” od „nich”, zdrowych od chorych, „tych tutaj” od „tych tam” jest bardzo cienka, zmienna, chybotliwa. Czyż nie taki właśnie jest przekaz wiszącego koło naszych kurtek na wieszaku dla gości – kaftanu bezpieczeństwa?

A jednak jest pewna różnica, różnica bólu. Być może właśnie tu przebiega linia?

W kolejnych salach wystawy widzimy rozwój choroby niejako od środka. Od pierwszych – nie zawsze alarmujących symptomów, aż do pochłonięcia przez nie i znokautowania. W tym miejscu urokliwy niekiedy wymiar choroby – wrażenie wyjątkowości, genialności, czy omnipotencji – ustępuje miejsca zapoconemu barłogowi, z którego nie sposób wstać. Ból staje się obezwładniający, zabiera wszystko, nie dając w zamian już nic. Coraz trudniej zaczerpnąć powietrza przed kolejnym zanurzeniem w obezwładność.

Na fali tych doznań, niczym ostatnia deska ratunku nadpływa decyzja/konieczność? o terapii. Lecz to nie koniec zmagań. Przed nami/nimi? stosy papierków, dokumentów, zaświadczeń opinii… W sali prezentującej przyjęcie do szpitala to one znajdują się na pierwszym miejscu. Więc musimy wypełniać formularze, podczas gdy przepełnia nas nie dający się pomieścić w słowach ból.

Potem będzie lżej myślimy, lecz mijamy salę przyjęć, by trafić na łóżko z pasami i stosy pustych pudełek po lekach. Za nimi sala terapii grupowej i nieodzowna popielniczka. (dlaczego nieodzowna – przyjdźcie, zapytajcie). Siadamy na pustych krzesłach. To czas złapania oddechu i zadawania pytań naszej przewodniczce. O rodzaj zajęć dla pacjentów, wrażenia, chwile trudne i wspierające, regulamin. Wciąż chyba staramy się wyłapywać różnice między światem tu i tam, ale stopniowo dostrzegamy, że przestają mieć one aż takie znaczenie. Choć przecież są. Uwidaczniają się bardzo silnie w ostatniej sali, sali „powrotu do domu”.

Bo po szpitalu, kilku, czasem kilkunastu miesiącach terapii – którą można porównać do remontu naszej duszy – czeka nas jeszcze powrót do świata, który w tym czasie nie doświadczył takich zmian. Który często przeraża, pośpiechem, znieczulicą, wymaganiami. Niekiedy samotnością, innym razem rodziną, która nie zawsze jest gotowa, świadoma, wprowadzona w świat choroby, z jaką się mierzyliśmy. Światem,  który przeraża świadomością braku pracy, lub koniecznością powrotu do niej. I tym barłogiem, który pozostał po nas w domu niczym pusta – niezbyt urodziwa wylinka / pamiątka naszej wewnętrznej transformacji.

Więc strach. Znowu strach. A wyjść trzeba i to tak jeszcze, na tyle skutecznie, by już nie wrócić.

Podróż bohatera – zaczyna się w tym miejscu.

Ponownie.

Dla nas także.

Bo i my wychodzimy całkiem inni, niż weszliśmy.

www.ewakruchowska.pl, FB: Do siebie, FB: WenDoPodhale

oraz:

http://archipelagikultury.org/2016/05/02/wystawa-uwazaj-na-glowe/

fot. Barbara Biskup

 

Wystawa „Uważaj na głowę” jest otwarta dla zwiedzających w piwnicach budynku nr 14 (dawnej administracji) Szpitala w Kobierzynie, ul. dr J. Babińskiego 29 w Krakowie.

Stałe dni otwarcia:
– wtorki, godz. 11-14
– soboty, godz. 12-15
– niedziele, godz. 11-14

O wystawie można przeczytać więcej na:

https://www.facebook.com/uwazajnaglowe/?ref=ts&fref=ts

Ewa Kruchowska

psycholożka dzieci i młodzieży, psychoterapeutka w trakcie czteroletniego szkolenia w nurcie CBT, trenerka kompetencji miękkich w tym Kreatywności i Kreatywnego Rozwiązywania Problemów, certyfikowana trenerka WenDo - samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewczynek, wykładowczyni. Właścicielka i psycholożka Gabinetu Pomocy Psychologicznej i Rozwoju Osobistego „Do siebie” w Nowym Targu www.ewakruchowska.pl. Członkini Zespołu Interdyscyplinarnego ds. Przemocy. Pracuje w Punkcie Informacji i Wsparcia dla Osób Uwikłanych w Przemoc w Nowym Targu, w Gminnym Punkcie Konsultacyjnym ds. Profilaktyki, Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Narkomanii oraz jako wykładowczyni w Państwowej Podhalańskiej Wyższej Szkole Zawodowej. Współautorka czterech monografii naukowych. Specjalistka Zdrowego Zdrowia

1 komentarz

Zostaw komentarz

  • Jestem wstrząśnięta….autorka przeprowadziła mnie niemal fizycznie przez
    „komnaty” tego miejsca. Już na progu pochyliłam głowę i zostałam tak przez cała wędrówkę.
    Z szacunku ,przerażenia i strachu ze to wszystko może być tak blisko Nas i w nas.
    Ze tak naprawdę ta cieniutka linia nie wiadomo którędy przebiega kto i co ją wyznacza.
    Zawstydziła mnie świadomość z jaką łatwością oceniamy ludzi wydajemy o nich opinie
    szufladkujemy zamiast zdobyć się na odwagę poznania i heroizm zrozumienia tych „innych”…
    A może to nasze obawy że ta ich inność nie jest aż taka różna od naszej ?
    Bardzo ciekawy wspaniały artykuł który nie tylko zachęca do zwidzenia i przeżycia tego artystycznego wydarzenia ale też, a może głównie do zastanowienia i refleksji .
    Dziękuje za te emocje i czekam na kolejne. Szacunek dla autorki i jej wrażliwości która potrafi zarazić czytelników.
    Iwona